Lód, Jacek Dukaj, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2007
Jacek
Dukaj napisał powieść monumentalną. Na poziomie fabuły jest to podróż życia
bumelanta i hazardzisty, Benedykta Gierosławskiego, z zamrożonej Warszawy do
Irkucka i dalej w głąb Syberii w alternatywnej rzeczywistości 1924 r., gdzie
wraz z uderzeniem meteorytu tunguskiego dużą część Azji i Europy skuł Lód. Lód,
który oprócz ziemi zamraża też idee, poglądy, myśli, słowa, historię. Wystarczy
wypowiedzieć zdanie o sobie, by, w mgnieniu oka, stało się prawdą, zamarzło,
jak mówią bohaterowie książki. Dość wspomnieć, że Wielka Wojna nie wybuchła, a
Polska jest wciąż częścią zamarzniętego Imperium Rosyjskiego. W takiej oto
scenerii Gierosławski, za sprawą szantażu czynowników Ministerium Zimy, wyrusza
na Syberię, by odnaleźć i porozumieć się z ojcem, który podobno potrafi
rozmawiać z lutymi, stworzeniami Lodu, niosącymi Zimę coraz dalej i dalej. Po
drodze Benedykt spotka ogromną galerię postaci, Polaków, Rosjan,
rewolucjonistów, patrycjuszy, biedaków, proroków, wizjonerów, wynalazców. Wypróbuje
na sobie wynalazki Nikoli Tesli, zmierzy się z Rasputinem i pokłóci się z
Józefem Piłsudskim. No i sprawdzi, czy prawdą jest stwierdzenie głównego
bohatera: Benedykt Gierosławski nie istnieje.
Fabuła
powieści z powodzeniem zmieściłaby się na stu stronach. Dukaj rozdmuchał
opowieść do ponad tysiąca stron. Fabuła tonie w dygresjach, dyskusjach,
analizach, rozprawach naukowych i teologicznych. Spragnieni wartkiej akcji będą
zawiedzeni, bo fragmenty, gdzie dzieje się dużo rozdzielone są ogromem słów, na
pierwszy rzut oka, nieistotnych. Ilość dygresji przytłacza, powieść wodzi
czytelnika po meandrach wyobraźni, po subtelnościach polityki, po
nieuchronnościach uczuć, po twardej rzeczywistości negocjacji handlowych i
wiele innych miejsc. Ilość tematów poruszonych przez Dukaja jest imponująca,
ale większość podporządkowana jest logice i historiozofii. Obsesja prawdy,
półprawdy, kłamstwa, logiki wielo- i dwuwartościowej charakteryzującej
odpowiednio Krainy Lata i Zimy jest właściwa Benedyktowi Gierosławskiemu. O
Historii, i kierowaniu nią, wyłożą bohaterowi wszyscy napotkani wielcy świata
przedstawionego.
Każdy
znajdzie dla siebie coś interesującego w tym opasłym tomiszczu. Interesująco
wypadły teologiczne wynurzenia Ziejcowa, wygłaszane kolejno w Ekspresie Transsyberyjskim,
więc na pograniczu Lata i Zimy, w Irkucku skutym Lodem i znów w Krainie Lata.
Kwintesencja przemian zachowań pod Lodem i w Lecie.
Zaciekawić mogą także wzmianki o
naukach Mikołaja Fiodorowa, prawosławnego filozofa, który w XIX w. stworzył idee
nieśmiertelności, przedłużenia ludzkiego życia przy pomocy metod naukowych, a
nawet wskrzeszania zmarłych (obecnie uznaje się Fiodorowa za prekursora
transhumanizmu), co przekłada się bardzo bezpośrednio na działania bohaterów
powieści. To zaledwie wierzchołek góry tematów, znajdzie się tu więcej
filozofii, trochę polityki i alternatywnej gałęzi nauki, mnóstwo rozważań o
historii i, a jakże, logice.
Czy
jest to zatem powieść wybitna? Jest. Czy wszystkich zadowoli? Z pewnością nie.
W recenzjach wytykano Dukajowi niepotrzebne rozwlekanie wątków, naukowy
pseudobełkot, słabe prawdopodobieństwo psychologiczne postaci. Mimo wszystko
warto samemu przekonać się, czy Rosja pod Lodem jest naprawdę tak straszna, jak
o niej piszą malkontenci.
Zapomniałbym,
jest jedna postać, która spodoba się wielu, jasny punkt w konstelacji bohaterów
drugiego planu: Czyngis Szczekielnikow, który tekst ten zakończyłby zapewne
tak:
- Co tak stoicie, jak chuje na
paradzie? Przeczytajcie tę książkę o panu Gie. Warto.
Zamarzło.