niedziela, 14 kwietnia 2013

Wspomnienie pewnych wakacji

Czarne, Anna Kańtoch, Powergraph, Warszawa 2012

Upalne lato 1935 roku. Kuracjuszka nadmorskiego sanatorium dla nerwowo chorych wspomina dzieciństwo i wczesną młodość tęskniąc za miejscem, gdzie wraz z rodziną spędzała każde wakacje. Biały domek na tle lasu, wiejska droga, dziecięce zabawy z braćmi, dorastanie - oto Czarne.
Bezimienna narratorka powieści żyje wspomnieniami, zawieszona między przeszłością i przyszłością, tęskni za Czarnem i za tajemniczą Jadwigą Rathe. Aktorką, która odwiedziła letnisko podczas pewnych wakacji, i która była obiektem westchnień ojca narratorki.
Autorka używa prostego, ale sugestywnego języka. Dzięki takiemu zabiegowi udaje jej się w kilku słowach określać nastrój kolejnych scen. Parne lato, zakurzona droga, pachnący las, nastrój wakacji spędzanych pośród lasu. Annie Kańtoch z łatwością udaje się zabrać czytelnika do swojego świata.
Nie jest to jednak wyłącznie świat dziecięcych zabaw. Narratorką jest kobieta, która nie jest pewna, czy żyje w roku 1935, 1914, czy też 1893, w wizjach spotyka nierzadko samą siebie, nie jest pewna kim jest i czy świat wokół jest na pewno takim jakim go widzimy. Obrazu zaburzeń dopełnia także niezwykły pociąg bohaterki do wchodzących dopiero w dorosłość dziewcząt.
W szaleństwie jest jednak metoda. Ciąg kolejnych wizji, rozchwiane myśli, chaotyczny z pozoru strumień wspomnień wydają się być rodzajem autoterapii, podczas której bohaterka mozolnie odbudowuje swoją tożsamość i próbuje w zakamarkach pamięci odnaleźć okruchy wspomnień, które pozwolą odtworzyć wydarzenia z przeszłości.
Nie jest to łatwa proza bowiem narratorka skacze od jednego wspomnienia do drugiego, mieszają się czasy i wydarzenia, czasami sama opowiadająca nie jest pewna kim jest, jej tożsamość rozmywa się, by w kolejnej scenie zastygnąć w nieco odmiennej formie. Dzięki temu czytana historia staje się wieloznaczna, pozwala mnożyć interpretacje.
Im bliżej końca, tym jednak gorzej. W końcowych rozdziałach widać wyraźnie, że autorce nie uda się zakończyć wszystkich wątków, a samo zakończenie przynosi rozczarowanie. Podróż do własnego wnętrza kończy się wielkim deus ex machina, bohaterka dociera do ściany, a wyjaśnienie przychodzi z zewnątrz, oderwane kompletnie od poprzedzających je poszukiwań. Niestety duży zawód.
Warto jednak sięgnąć po tą prozę, bo powieść Anny Kańtoch to kawał dobrej literatury z pogranicza fantastyki i powieści obyczajowej, a co do niesatysfakcjonującego zakończenia, to pozostaje wierzyć, że to wynik redaktorskich skrótów lub upływających nieubłaganie terminów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz