Upadek miasta ptakoludzi w sugestywnej opowieści Wojciecha Szydy. Świetnie budowane uczucie nieuchronnego końca i nastrój rozkładu. Świetny język pełen ptasich neologizmów, np: ptakurator, skrzydłonie itd. Jedyny zgrzyt, to dająca się wytłumaczyć, ale i tak nieprawdopodobna postawa tancerki Szpulki. Dziwny tekst, wpadający w konwencję new weird.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz